Sky is the limit!
Na samym początku, pozwólcie że szczerze podziękuję Wam za tak ogromny, pozytywny odzew dotyczący filmiku nagranego spontanicznie telefonem, który wstawiłam na mój Instagram i Facebook. Zobaczyło go już ponad 16 tys. osób i ta liczba dalej rośnie! Szaleństwo :) ten film: Link
Wiecie co? Dostrzegam w sobie ogromne, przełomowe zmiany. Wiek 24 lat to chyba odpowiedni czas na to, by dojrzeć do wielu spraw, zmienić podejście do życia i spojrzeć na nie z innej perspektywy, już nie tej nastoletniej. Ostatnio czuję jak ktoś włączyłby mi slow motion i dał możliwość ogarnięcia całego życia w zwolnionym tempie, to chyba właśnie ta dojrzałość którą dopiero co osiągnęłam daje taką umiejętność. Jakie wysnułam z tego wnioski? Że żyjemy w sztucznym świecie, w którym brak wartości.
Nie uważacie, że moda na bycie szczęśliwym, coaching i networking jest męcząca? Wszyscy wokół mówią o codziennym przekraczaniu własnej strefy komfortu, przezwyciężaniu własnych słabości i zmuszaniu się do wykonywania czynności, których nie wykonalibyśmy naturalnie. A może by tak dzisiaj nic nie przekraczać?
Piszę o tym, ponieważ ja sama szczerze wierzyłam w tę papkę. Mam wrażenie, że ludzie, szczególnie w większych miastach, mają z tym ogromny problem. Kilkanaście lat temu, gdy ktoś miał kłopot z własnym życiem zwyczajnie się modlił, do któregoś Boga, dzisiaj zamiast tego spotykamy się z doradcami i coachami, czyli z osobami takimi jak my, z krwi i kości, które mają takie same problemy, albo niejednokrotnie większe, którzy wychodzą na scenę i w większości przypadków używając tych samych psychologicznych narzędzi co guru sekt, próbują mówić innym jak mają żyć.
A żyć przecież trzeba intensywnie, spełniać wszystkie swoje marzenia, "sky is the limit"- krzyczą przez mikrofony z wysokich scen. I tak spełniamy te swoje marzenia, które przez długie lata czekały na realizację. Pięć razy w tygodniu chodzimy po pracy na siłownie, kurs tańca, uczymy się angielskiego, zapisujemy się na następne studia, spotykamy się ze znajomymi i żyjemy na sto procent, a w oczekiwaniu na to, co nas czeka następnego dnia, aż przebieramy nogami- wszystko przecież jest takie nowe i ekscytujące. Dopiero po jakimś czasie uświadamiamy sobie, że śpimy mniej, niż kiedyś, że nie mamy czasu na własne pasje i ulubione książki. Nie da się być poświęconym życiu na sto procent! Produktywność jest pułapką naszych czasów, ale to właśnie nadmierna produktywność znów tworzy okazję do pracy z coachem, który może nauczyć nas jak wypoczywać i regenerować się szybciej, by dotrzymać narzuconego tempa.
Nie tak dawno byłam na bardzo ciekawym szkoleniu z marketingu internetowego, który jak wiecie bardzo mnie interesuje. Osoba która je prowadziła wydała mi się kompetentna w tym zakresie, więc szczerze cieszyłam się na to spotkanie, chociaż tego dnia nie czułam się najlepiej. Przyszłam na miejsce, w którym miało odbyć się owe szkolenie. Byłam trochę przed czasem, więc zaparzyłam sobie herbaty, zajęłam miejsce i przejrzałam wiadomości w telefonie. Wiecie jak ogromne spotkało mnie rozczarowanie? Znany w Trójmieście "coach" od marketingu, tak tę osobę modnie nazwijmy, w pierwszych słowach, które do nas skierował zaczął nas (mam na myśli inne osoby mające być skołczowane), obrażać i zrobił to dlatego, że czuł się głęboko poruszony tym, że zaobserwował, że żadna z osób zebranych w sali przed czasem nie uskuteczniła tzw. networkingu i zupełnie bezproduktywnie i bezczelnie marnowała czas. W tamtym momencie wiele zrozumiałam. To było dla mnie jak kubeł zimnej wody. Dla innych ludzi zdobywanie koneksji to obowiązek i mus- zawsze i wszędzie, nawet gdy mamy kiepski dzień i nie chcemy nikogo widywać, trzeba nakleić na usta sztuczny uśmiech i robić, tak bardzo popularny, zachodni "small talk". Długo nad tym myślałam i zaczęłam badać ten obcy mi teren. Odpowiedź przyszła sama. Jeden z większych, motywacyjnych "guru" poruszał ten temat na Youtube. Jego słowa, skierowane do przyszłych lub obecnych przedsiębiorców, brzmiały mniej więcej tak: "nigdy nie wiadomo jakie korzyści będziemy mogli w przyszłości wyciągnąć z tej znajomości i jak wiele drzwi może się przed nami otworzyć"- bingo! Czyli chodzi o kasę, jej pomnażanie jest głównym priorytetem tego cyrku. Stwierdzenie, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, także tutaj znakomicie się sprawdza. Przeraża mnie interesowność i rozmowy bez znaczenia.
Czasem biorąc udział w tym teatralnym, bujnym życiu, czuje się jak w tych scenach filmu, w których to ja stoję bez ruchu a reszta świata przetacza się bezsensownie wokół mnie. Dopiero niedawno nauczyłam się dostrzegać te nienaturalne, wyuczone gesty, puste rozmowy i unikam ich jak ognia.
"Powoli jeść życie łyżeczką do herbaty, nie łapczywie wielką chochlą."
Piszę to wszystko, nie po to, żeby nakłonić kogoś do tego, aby zrezygnował z samorozwoju i położył się do łóżka, bo to pomoże mu pozostać w przywoływanej wyżej, strefie komfortu, ale po to, by zwrócić uwagę na szeroko rozumiany slow life, zrozumienie sensu wykonywanych przez nas codziennie czynności, zatrzymanie się na chwilę, wyjście na spacer albo rzucenie wszystkiego i "wyjechanie w Bieszczady", czego życzę Wam i sobie.
Do napisania tego wpisu skłonił mnie wywiad z Kayah, który pokazał, że więcej ludzi ma podobny punkt widzenia do mojego, książka pt. "Jak przestać się martwić i zacząć żyć"- Dale Carnegie, o której w najbliższym czasie powstanie wpis i o dziwo funpage na facebooku "zdelegalizować coaching i rozwój osobisty" który obserwuje już od dłuższego czasu, bo nazywa on w sposób ironiczny i prześmiewczy wiele rzeczy będących w mojej głowie.
Poniżej zdjęcia zrobione podczas gdy krzyczę "Sky is the limit!"
Żartowałam.
kurtka: Mohito | bluzka: Wassyl Fashion | buty: Bershka | zegarek: Michael Kors
Jakie masz piękne włosy ;)
OdpowiedzUsuń[blog]
Dziękuję :)
UsuńJakoś nie przepadam za frędzlami na odzieży wierzchniej.
OdpowiedzUsuńMuszę jednak przyznać, że kurtka na tobie prezentuje się świetnie :)
Pozdrawiam Zocha
http://www.zocha-fashion.pl/
Dzięki :)
UsuńWOW! Ta stylizacja jest cudowna! Te frędzelki dodają trochę takiego stylu boho :D Mega buty! Cudowne zdjęcia! Buziaki kochana ;*
OdpowiedzUsuńWłosy masz cudne :) Kurteczka jest genialna !
OdpowiedzUsuńAmen!
OdpowiedzUsuńMasz rację, z tego całego natrętnego coachingu trzeba umieć wyciągać to co Tobie pasuje najbardziej i nie dać się wkręcać bez pamięci, wszyscy są tylko ludźmi i nikt nie ma recepty na wszystko, a książkę "Jak przestać się martwić i zacząć żyć" czytałam 3 razy, pierwszy nie wiem czy nie przed Twoim urodzeniem ;) i gorąco polecam :) Stylizacja piękna, włosy masz cudowne, krzyku nie słychać ;) Pozdrawiam serdecznie, Lumpola
OdpowiedzUsuńhttp://lumpola-style.blogspot.com/
Dziękuję za Twój komentarz. Pozdrowienia :)
UsuńCudowne włosy!
OdpowiedzUsuńŁo ja, jakie długie włosy ! Wow
OdpowiedzUsuńThat jacket is amazing! I cannot get over how gorgeous that fringe is.
OdpowiedzUsuńthe-creationofbeauty.blogspot.com
Cudowne włosy jak i kurtka! www.adrianaemfashion.blogspot.co.uk
OdpowiedzUsuńkochana kurtka super komponuje się z Twoimi pięknymi włosami, super :)
OdpowiedzUsuńNowy post: kayleenbeauty.blogspot.com
Po części masz rację z tym ciągłym bieganiem, nadążaniem za modą, wymuszonym uśmiechem, ale z drugiej strony jak można patrzeć na filmik, gdzie ktoś czesze włosy????? Przecież to jest totalne marnowanie czasu. Jeśli miałabym poświęcić czas, to na uczesanie włosów sobie, a nie oglądanie jak ktoś je czesze....
OdpowiedzUsuńSłowo "marnowanie" to clou mojego wpisu. Są osoby, lubiące tego typu filmy, jak widać. Marnowaniem można też nazwać oglądanie filmów przedstawiających słodkie kotki, które każdy przynajmniej raz dziennie przegląda na swoim wallu, zamiast głaskać własnego.
Usuńmasz piękne włosy! co do stylizacji to bardzo mi się podoba kurtka :)
OdpowiedzUsuńO matko jakie włosy :O ♥
OdpowiedzUsuńMoim ulubionym słowem jest UMIAR we wszystkim. Nie mam nic przeciwko coachom pod warunkiem, że inspirują ludzi, a Ci z rozwagą z tego korzystają i wiedzą co im w duszy gra. Pośpiech to znak czasu i niestety jeśli jesteś aktywny zawodowo masz rodzinę i chcesz zrobić coś dla siebie (np. aktywność fizyczna) to musisz być pędzie, ale w tym też można znaleźć i spokój i spełnienie zapewniam. A urlopy są po to żeby wypoczywać mniej lub bardziej aktywnie, ale poza domem i w miłym towarzystwie choćby męża i dzieci, bez spinania się, to moja recepta na radosne życie. Ciekawy post. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń